Czy ktoś chciałby jeździć kilku- czy nawet nastoletnim autem, które wygląda na „bezwypadkowe po tylko drobnej stłuczce”, ale które nie ma już poduszek?
to znane już chyba wszystkim z was zdanie. Znane, bo zawarte w opisie poniedziałkowego Rodzyna i we wcześniejszym Co mam do bitych?
To jak to jest? Czy ktoś chciałby jeździć takim autem? Hmmm… wiem, że Sebastian nigdy nie chciał…(kliknij na poniższe zdjęcie, aby zobaczyć więcej fotek)
Witaj tylik,
Kilka miesięcy temu kupiłem od “znajomej” Seata Leona TDI 90KM 2001 i niestety nie sprawdziłem elementów bezpieczeństwa w pojeździe a potem trafiłem na Twoje artykuły. Kontrolka poduszek gasła właściwie. Po pewnym czasie, przypadkiem okazało się że odpadła zaślepka z poduszki pasażera i w środku pustka… no nie całkiem pustka, bo był tam rezystor.
Po głębszym sprawdzeniu okazało się że w kierownicy jest poduszka ale nie z roku produkcji auta oraz że zamiast gazowych napinaczy pasów są oporniki. Po rozmowie ze sprzedającą nagle się okazało, że auto nie było przez nią sprowadzone z Niemiec tylko kupione w komisie ale tak, że w papierach jest tylko ona i nic nie wie o brakach. Sama jeździła z rodziną tym samochodem.
Dzięki, że dotąd doczytałeś. A teraz pytanie:
Czy uważasz ze warto montować te elementy, zakładając ze sterownik pewnie był resetowany i nie wiadomo jak się zachowa w przypadku wypadku? Na razie auta nie planuję sprzedawać wiec nie myślę o moralnej odpowiedzialności za następnego właściciela. Sam jeżdżę z żoną i dzieckiem.
Z góry dzięki za odpowiedź
Pozdrawiam
Sebastian
Hmmm… szkoda mi Seby. Kupił Leona, cieszył się, że TDI mu mało pali itd., aż przypadkiem dowiedział się jaka jest prawda i zobaczył co w sobie kryje jego cudo. Napisałem mu, że musi teraz po prostu mieć świadomość, że w razie (ODPUKAĆ) wypadku, jego auto złoży się o wiele łatwiej niż Leon, który nigdy jeszcze w wypadku nie uczestniczył (podałem przykład pudełka od zapałek, o którym wspominałem w Auta powypadkowe – bezpieczne czy nie?, a dodatkowo – jego Leon nie otworzy przed pasażerami poduszek powietrznych, bo w takiej sytuacji nie ma szans, żeby układ zadziałał poprawnie (bo przecież ta zamontowana, używana poduszka kierowcy nie daje żadnej gwarancji zadziałania). Napisałem mu o spasowaniu auta, wspomniałem o krzywym słupku „A” po stronie pasażera itd…
Napisałem, że skoro Leony z 2001 roku z 90- konnymi dieslami wyceniane są teraz na około 18 – 22 tys. zł to montaż kompletnego i nowego układu Airbag (poduszki, napinacze, sterownik, taśmy, czujnik opóźnień itd.), za który trzeba by zapłacić mniej więcej połowę obecnej wartości auta jest – lekko mówiąc – mało opłacalny.
Mój mail był po prostu mało optymistyczny.
W odpowiedzi dostałem:
(…) Byłem na stacji diagnostycznej i mówili ze nie jest tak źle. Podłużnice proste, dostał od strony kierowcy i jest ona “spawana” z 30 cm od przodu. Z drugiej strony nie mogło to być aż tak niewinne skoro poduszki ruszyły. Słupki nie były spawane ale zgięte – tak mi się wydaje bo zdjąłem listwy boczne szyby przedniej.
Powiedz w takim razie co z tymi wszystkimi autami w których airbagi wystrzeliły? Czy ludzie wymieniają instalacje w ASO? Czy na zachodzie je sprzedają i auta jadą do nas? A u nas co się dzieje, auta jadą na wschód?
Czy takie zabezpieczenia są jednorazowe biorąc pod uwagę koszt ich wymiany?
Co mi pozostało? Musiałem napisać kolejnego mało optymistycznego maila, w którym napisałem, że po prostu jego Leon ma przyspawany i pomalowany kawałek podłużnicy, chociaż z drugiej strony należy się cieszyć, że wspawane jest tylko 30 cm podłużnicy a nie cała ćwiartka.
A co się dzieje z tymi wszystkimi autami, które czy to na zachodzie czy w Polsce ulegają wypadkom i w których strzelają fabryczne poduszki? Cóż… napisałem, że trafiają one do wszelkiej maści Dżdżysławów i Gromosławów, którzy uzdatniają je szpachlą i allegrowymi zaślepkami poduszek po to by wystawić na sprzedaż i uszczęśliwić kolejnego kupca okazyjną ceną. Bo taka przecież jest prawda.
Pisaliśmy do siebie jeszcze kilka maili, w których przewinął się m.in. temat oddania Leona do komisu, w którym kupiła go ta „znajoma”, ale przecież tak naprawdę to nie ma komu oddawać auta, bo zostało ono przez „znajomą” kupione w komisie ale tak, że w papierach jest tylko ona i nic nie wie o brakach. Leon został kupiony na przysłowiowego Niemca! Nie ma więc możliwości, aby wszczynać roszczenia do komisu, bo w świetle prawa żadnego komisu podczas transakcji nie było!
Morał z tej historii nie jest trudny do wyciągnięcia. Sebastian utopił pieniądze i nie wie co ma teraz zrobić – czy jeździć bitym Leonem bez poduszek, postarać się go sprzedać „szczęśliwemu nabywcy” czy może powiedzieć potencjalnemu kupcowi prawdę, mieć czyste sumienie, ale i świadomość, że w takim przypadku dostanie tylko góra połowę z utopionych już pieniędzy. Ciężka sprawa. Warto, aby wszyscy mieli tego świadomość, bo przy odrobinie nieuwagi, każdy z nas może się znaleźć w identycznej sytuacji!
A Leon? Leon wieczorami stoi na parkingu i też się pewnie zamartwia, bo nie wie, co z nim będzie. I jakiś on taki smutny…
Liczba komentarzy dla " Ballada o smutnym Leonie ": 20
Przejdź do komantarzy rss lub skorzystaj z odnośnikaOsobiście bym sprzedał Leona poinformowawszy kupującego o wadach. Nie chciałbym mieć nikogo na sumieniu. Już i tak źle się czułem, jak facet, który ode mnie kupił uszkodzonego passata b3 (zderzenie prawie czołowe: koło vs. koło; podczas śnieżycy), rozbił się nim na drzewie (nic poważnego mu się nie stało). Trzeba się niestety liczyć ze sporą utratą pieniędzy, bo wiadomo, że powypadkowy samochód jest tańszy niż ten sam “bezwypadkowy”.
PS. Łukaszu popełniłeś mały błąd w tekście. Powinno być “okazyjną”, zamiast niską w “…i uszczęśliwić kolejnego kupca niską ceną.” :D. Każdy “bezwypadkowy” to przecież MEGA OKAZJA, hehe.
Zgłoś do moderacji
Przykra sprawa. Ale plus jest taki, że właściciel wie w jakim stanie jest Leon. Dzięki temu, może dostosować styl jazdy do samochodu. Bo przecież dawniej w samochodach nie było poduszek, pirotechnicznych napinaczy itd. Ale i było mniej samochodów.
Co ja bym zrobił? Hmm, nie ma dobrego rozwiązania, na którym się nie traci. Jeśli auto zostanie sprzedane uczciwie – trafi do handlarza, gdyż cena będzie konkurencyjna. Auto będzie już uzdatnione i handlarz wystawi je w standardowej cenie. I złapie się na to kolejna osoba.
Wyjściem może być ubezpieczenie samochodu zanim np. ktoś go ukradnie. I zamiast na parkingu stawianie samochodu w podejrzanych miejscach. Tylko trzeba sobie odpowiedzieć, kto wtedy za to zapłaci :(
Może to nie na miejscu, ale ja twierdzę z uporem maniaka, że kupując samochód nie należy nikomu ufać na słowo. Lepiej wydać kilka złotych więcej i sprawdzić dokładnie samochód u jakiegoś zaufanego mechanika.
Zgłoś do moderacji
Ale co się stało temu Leonu, że on smutny był? Dziewczyna go rzuciła? A może stracił chłopaka?
Zgłoś do moderacji
Przykra sprawa. Tyle pieniędzy i nerwów i w dodatku auto od “znajomej”. Osobiści dziękuję za takie znajomości. Właściciel ma pecha i prawdę mówiąc niewielkie pole do manewru; dokupić poduszki z całym odstępem i jeździć Leonem do “zarżnięcia”, czy próbować go sprzedać za niewielkie pieniądze i poszukać czegoś naprawdę nie bitego. kibicuję mu szczerze.
Zgłoś do moderacji
Tutaj widzę zasadniczo dwa sposoby postępowania.
Albo lutować na zimno i próbować znaleźć kolejnego frajera na “100% bezwypadkowe” auto.
Albo zachować się uczciwie i odpowiedzialne “zrealizować stratę”.
Przyjmijmy, że nie chcemy oszukać kolejnego kupca, ani też dopuścić do ponownego obrotu autem przez handlarza, który go nie naprawi, tylko wizualnie uzdatni i pchnie dalej.
W takim razie najlepiej naprawić samochód samemu jak się da.
Pytanie czy wstawienie poduszek i napinaczy wystarczy. Wspawany kawałek to kompletna niewiadoma w czasie kolizji- tego się nie da naprawić…
Wyjście z tej sytuacji z całkowicie czystym sumieniem wydaje się jedno: Zutylizować ten samochód.
Jestem zdania, że samochody z poważnie naruszoną “konstrukcją nośną” nie powinny jeździć po drogach.
Swoją drogą jak o tym pomyśleć, to brak ścigania procederu uzdatniania takich wraków to skandal.
Zgłoś do moderacji
Tak się zastanawiam czy mogę wymagać (najlepiej w przypadku kupna od I właściciela, bo II zawsze może zasłonić się amnezją) pisma z zakładu ubezpieczeń, że dany samochód ma “czyste konto”.
Wiem, że pewnie to i tak nic nie da w przypadku samochodu sprowadzanego.
Zgłoś do moderacji
Szczerze wspolczuje dlatego nie spieszy mi sie ze sprzedaz mojego Passata pomimo juz 9 lat ( 177 tys km w TDI ) bo wiem co mam skoro wyciagnalem to z ojcem z salonu.
W tym wypadku nie ma dobrego rozwiazania, wszystko zalezy tylko od stanu finansow wlasciciela feralnego LEONA. Tu nie mozna mowic aby dostosowac styl jazdy do stanu samochodu bo na czolowke mozemy wyskoczyc jadac prawidlowo i nawet 20 km/h …….idiotow na drogach nie brakuje a ze kazdy wczesniej czy pozniej sam przekonuje sie na wlasnej skorze ze praw fizyki nie da sie nagiac to inny temat do rozmyslen.
Zgłoś do moderacji
@Łosiu – tyle, ze jest szansa, że w dzisiejszych czasach nikt po prostu nie kupi tego Leona na wlasny uzytek. Jedynie co, to może to auto kupic za grosze handlarz i następnego dnia wystawić za o wiele większe pieniądze jako “100% bezwypadkową igiełkę”. Niestety, ale prawdopodobnie tak by właśnie było…
Poprawiłem także tę “okazyjną” cenę, bo to faktycznie brzmi bardziej swojsko, hehe. Dzięki
@michaniu – sprawa faktycznie jest smutna. I faktycznie Seba moze dostosowac styl jazdy do stanu auta, ale to nie gwarantuje, ze ktoś nie uderzy czołowo w niego.
Napisałeś: “Jeśli auto zostanie sprzedane uczciwie – trafi do handlarza, gdyż cena będzie konkurencyjna. Auto będzie już uzdatnione i handlarz wystawi je w standardowej cenie. I złapie się na to kolejna osoba.”
DOKŁADNIE !!! To samo wlasnie napisałem przed chwilą w odpowiedzi Łosiowi. Niestety, ale takie są polskie realia :/
Z tym ubezpieczeniem to jest jakaś opcja, tyle, że… cóż… to tez nie bedzie takie do końca “czyste” rozwiązanie
@Smutny Leon – chyba czytałes tekst mało dokładnie. Napisałem tam przecież wyraźnie:
“Leon wieczorami stoi na parkingu i też się pewnie zamartwia, bo nie wie, co z nim będzie.”
Dlatego jest taki smutny. I tyle.
@Kongo – ja też mu kibicuje, ale szerokiego pola do manewru to on nie ma…
@inkogutor – tylko pozostaje kwestia ceny. Bo jeśli Seba by chciał robić tak jak się powinno, czyli przy uzyciu NOWYCH poduszek, taśm, pirotechnicznych napinaczy itd, to tak jak pisalem w tekście, to by go wyszło ok. 8 – 10 tys zł !!! Co jest tak średnio opłacalne, tym bardziej, jesli bedziemy pamietac o tym przyspawanym kawałku podłużnicy.
Osobiście bym w takim razie wolał sprzedac uczciwie komuś auto za ok. 10 tys zł (powiedziec prawdę i miec nadzieję, że ten ktoś nie wystawi jutro tego auta za 20 tys zł). Do uzyskanych 10 tys ze sprzedazy dołożyc te 10 tys zł, ktore teoretycznie bym miał dac na włożenie nowych poduszek i z tymi 20 tys zł szukac auta z oryginalnymi poduszkami i nie ruszanymi podłużnicami.
Tyle, że ja wiem, że Seba nie ma teraz taki “luźnych” 10 tys i tego o czym ja wlasnie piszę on nie zrobi, bo nie ma po prostu pieniędzy…
“Swoją drogą jak o tym pomyśleć, to brak ścigania procederu uzdatniania takich wraków to skandal.” – zgadzam się całkowicie, ale co zrobić? Oto Polska :/
@Kreg – hmmmm… nie wiem czy można czegos takiego wymagać. Ale tak jak to juz slusznie zauwazyles – odnosnie aut sprowadzonych to i tak by nie miało znaczenia
@slawek11 – całkowicie sie z Tobą zgadzam. Ciężka tu jest sprawa…
Zgłoś do moderacji
Całkiem przypadkiem kolega wdepnoł w niezłe gówno ale trzeba szukać drogi wyjścia. Wiadomo, że dziewictwa leonowi nie da się przywrócić ale wiele można naprawić i wcale nie trzeba wydać 10 tyś. Dla własnego bezpieczeństwa i do dalszej odsprzedaży warto uzbroić auto w brakujące poduszki i systemy bezpieczeństwa. Na alegromotopicu jest pełno części do leona a na szczęście poduszka nie jest szyta w desce i można ją niedrogo wymienić. Cały zestaw powinien kosztować jakieś 1,5 tyś wraz z robocizną. Pamiętać trzeba tylko, że poduszka pasażera musi pochodzić z wersji europejskiej, od anglika może nie pasować ale pewien nie jestem, trzeba sprawdzić.
Wiem Tylik, że możesz mieć mi za złe, że podpowiadam jak ” uzdatnić ” leona. Ale co pozostaje? Nawet dla własnego bezpieczeństwa wolałbym zamontować używane poduszki z oryginalnymi taśmami i napinaczami niż rezystor. I uwieżcie mi nie ma sensu dyskutować nad bezpieczeństwem użuwanych poduszek. Jeżeli całość zrobiona jest jak należy zadziała w razie potrzeby. Wiem, zaraz ktoś z was powie, że przydatność poduszek obliczana jest na 10 lat. A kto je wymienia po 10 latach na nowe? I cz w 11 letnim autcie nie zadziałają?
Problem pozostaje tylko z podłużnicą. Skoro nie ma poduszek to blacharka raczej jest na niskim pozomie. Pozostaje wizyta w dobrym zakładzie blacharskim i rozmowa z fachowcem.
Pozdrawiam.
Zgłoś do moderacji
Moim zdaniem pozostaje po prostu dobrze ubezpieczyć auto od kradzieży.
Innego wyjścia nie ma.
Zgłoś do moderacji
@sewkor – spoko, spoko, niczego Ci nie mam za złe, bo przeciez masz prawo wyrażać tu swoją opinię.
Odnośnie tego tych uzywanych poduszek itd. za ok. 1500 zł, to najgorsze jest po prostu to, ze nie wiadomo jak te poduszki były przechowywane i transportowane i zgodnie z tym, co napisałem w “Sprawdź Airbag”, nie za zadnej pewności, ze taki używany układ zadziała prawidłowo. Tak samo taka z pozoru błahostka jak przewody i wtyczki łączące poduszki ze sterownikiem – może się wydawać, że wszystko z nimi w porządku, ale przecież podczas ospalania oryginalnych poduszek wytworzyła się na chwilę bardzo wysoka temperatura, która być moze np. nadtopiła wtyczkę od wewnątrz (jakieś jej złącze) i może podczas ponownego wypadku z powodu tego nadtopienia całość może nie zadziałać prawidłowo.
I tak jak napisales – problemem jest ta podłużnica, która nie wiadomo jak “dobrze” została wspawana. Jeśli lekko, to po prostu ten cały dospawany kawałek podczas zderzenia odpadnie osłabiając jednocześnie i tak już prostowaną (czyli słabszą) konstrukcję. A jeśli podłużnica była przyspawana zbyt mocno, to będzie ona zachowywać się jak kamień bo zamiast prawidłowo się zginać i przyjmowac na siebie energię uderzenia, to zacznie wpychać do środka kabiny oryginalne części karoserii (które się bardziej będą poddawać energii zderzenia, bo nie były spawane)
Hmmm… ciężka tu sprawa…
@Co dalej z leonem – tak, to jest jakieś wyjście. Nie całkiem “czyste”, bo trzeba pamiętać, kto tak naprawde wtedy zapłaci za ten cały interes, ale zawsze jest to wyjście
Zgłoś do moderacji
kurcze… piszecie tu jak by bylo pewne,że tym leonem bedzie miał wypadek… no ale przeciez jest bardzo małe prawdopodobieństwo ze ktos w niego wjedzie. bardziej jak juz to bym sie martwił ze wypadek moze byc spowodowany złym wspawaniem podłoznicy ale jakie jest prawdopodobienstwo tego to nie wiem….(ale mi sie wydaje ze małe)
pozdro
Zgłoś do moderacji
Nie ma co rozpaczać. Auto ma 8 lat-prawie 9. Szansa kupienia czegoś bezwypadkowego w tym wieku jest niewielka. Zamiast sprzedawać z obniżką np 2 tys założyć np 2 poduszki z przodu i jeździć przynajmniej te 5 lat. Podłużnica i tak dobrze, że spawana, a nie klepana. Pytanie co z napinaczami pasów. Jeśli jest szansa, że układ samych poduszek bez napinaczy zadziała w miarę poprawnie to szkoda kasy. Trzeba poprostu przyjąć, że jak się nie da dołożyć tyle ile trzeba to się dołoży tyle ile się da. Sam kupiłem Focusa z dobrymi napinaczami i poduszkami, ale lakier totalnie zaniedbany, początki korozji i też trzeba było dołożyć. Nie ma tanich aut w dobrym stanie i w takim wieku. Trzeba zdawać sobie z tego sprawę. I albo się kupuje używane auto z myślą o dokładaniu po trochu albo nówkę z salonu i spłaca się kredyt. Coś za coś.
Zgłoś do moderacji
@mg – w korządku, może i w jakiś tam momentach przesadzamy, ale chodzi o to, ze wypadek przeciez moze sie zdarzyć zawsze, wszędzie i każdemu, bo nawt jeśli Ty bedziesz jechał dobrze, to ktoś może uderzyć w Ciebie. A wtedy lepiej wlasnie miec i proste nadwozie i poduszki
@saba – oczywiscie masz racje, bo “albo się kupuje używane auto z myślą o dokładaniu po trochu albo nówkę z salonu i spłaca się kredyt”, ale tak naprawde to jest wiele ok 10-letnich aut, ktore mają nadal fabrycznie nowe układy poduszek i proste nadwozia.
Trzeba po prostu wiedzieć od kogo można kupić takie auto i jeśli sie ma świadomość, że warto dopłacić i kupić dobre auto od dobrego i zaufanego sprzedawcy (a wbrew pozorom jeszcz nawet sporo takich zostało!) to wlasnie tak nalezy zrobić. Dołożyć wiecej do zakupu, ale mieć naprawde bezwypadkowe auto, ktore w razie wypadku nas ochroni. A to, ze np. lakier moze byc porysowany? Co z tego, ważniejsza dla mnie jest prawdziwie bezwypadkowa przeszłość
pzdr
Zgłoś do moderacji
Ja uważam że należało by wziasc pod uwagę ze w latach 90 produkowano samochody bez poduszek powietrznych i z mniej bezpiecznymi konstrukcjami i nic się nie działo.
Pozdrawiam
Zgłoś do moderacji
Historia faktycznie smutna, sam zastanawiam się co bym zrobił i szczerze to pewnie bym jeździł takim jaki jest. Wszak kiedyś jeździłem 8 lat naszymi puzzlami, które Ojciec kiedyś wydachował i jakoś przeżyłem, nawet drobne stłuczki też nie poskładały auta ale być może była to zaleta odmówienia wymiany dachu na prosty. Fakt auto wyglądało jak picasso a na dachu były z 2 cm kitu ale jakoś strukturalnie się trzymało. Oczywiście wtedy nie było pojęcia “ćwiartek” więc było to tylko “naciągane pudełko”.
Natomiast za żadne skarby nie montowałbym używanych poduszek i napinaczy – nie dla tego, że jest małe prawdopodobieństwo niezadziałania w momencie wypadku ale dlatego, że jest duże prawdopodobieństwo błędnego zadziałania w momencie normalnej eksploatacji. Bowiem sama poduszka ma za zadanie jedynie wybuchnąć w odpowiednim czasie, natomiast o wymianie czujników zderzenia nikt nie wspomina, a te akurat są jednorazowe. Do tego nie wiadomo jak został przeprogramowany komputer też zwiększa szanse niekontrolowanego wybuchu.
Oczywiście szkoda mi właściciela ale być może ta historia uświadomi innych kupców, zwłaszcza Seata Leona. Właśnie dostałem nowy numer Volkswagen Magazyn (taki kwartalnik, który dostają właściciele nowych VW), gdzie na pierwszej stronie opublikowano liczbę ukradzionych aut w stosunku do zarejestrowanych. Jak się okazuje pierwsze dwie pozycje zajmują Fiaty, a na trzecim miejscu jest … Seat Leon! Dopiero na dalszych pozycjach znajdują się inne auta. Oczywiście nie chodzi mi o samą kwestię chodliwości tego modelu (znajomy ma oba zamki uszkodzone przy próbach kradzieży) ale o samo zainteresowanie modelem. Zainteresowanie, które przekłada się na atrakcyjność tych aut do “uzdatniania”. Nawet na Bezwypadkowe największe przekręty były właśnie z Leonami. Więc osoby planujące zakup tego modelu powinny zawsze dokładnie sprawdzać kupowane auto.
Zgłoś do moderacji
@jagodowa8 – zgadza się, ale trzeba tez wziąć pod uwagę ze te wszystkie rozbite auta, ktore zostały wyklepane i dostały zaślepki zamiast poduszek sprzedawane są praktycznie zawsze jako “super bezwypadkowe igiełki” i zawsze w ogłoszeniach podaje się, ze mają poduszki powietrzne. I m.in. za te poduszki, których tak naprawdę nie ma się płaci!
A to juz mi zalatuje oszustwem :/
@Richard – tez jestem zdecydowanym przeciewniekiem montowania uzywanych elementów układu Airbag!
Zgłoś do moderacji
Według mnie jest pewne światełko w tunelu :-) Poprzedni właściciel podpisał umowę “na Niemca”, ale ten Niemiec czy podpisał się na tej umowie czy nie, to istnieje – w końcu dokumenty auta z Niemiec muszą się zgadzać z umową kupna. Można by spróbować odnaleźć “Niemca” poprosić kopię umowy z “naszym” komisantem i w jakiś sposób udowodnić oszustwo… Jeśli nasze prawo uzna poprzedniego właściciela za fałszerza, automatycznie będzie można mu założyć sprawę cywilną o zwrot pieniędzy za auto :-) Można też nie zgłaszać tego w żadnym urzędzie i samą wizją zagrożenia więzieniem i innymi nieprzyjemnościami żądać od poprzedniego właściciela udziału w kosztach doprowadzenia auta do zadowalającego stanu. Można też iść krok dalej i jeśli poprzedni właściciel ma świadków na umowę “na Niemca”, pociągnąć do odpowiedzialności za unikanie podatków “komisanta” itd. kwestia ile czasu to potrwa i kto na tym i jak bardzo ucierpi… Podsumowując, aj bym spróbował odnaleźć niemca, załatwić kopię umowy sprzedaży którą on ma i wtedy rozmawiać po dobroci z poprzednim właścicielem, w końcu to On zapoczątkował tą lawinę nieszczęść kupując auto od osoby której na oczy nie widział!
Zgłoś do moderacji
Hmmm… to faktycznie moze byc jakies swiatełko, ale czesto niestety jest tak, ze handlarz dogaduje się z Niemcem i Niemiec ma u siebie umowę bez nazwiska i danych Polaka. Gdy handlarz sprzeda to auto w Polsce to wysyła informacje Niemcowi i ten sam dopisuje je do swojej na wpół pustej do tej pory umowy… :/
Nie ma wiec gwarancji, ze to światełko do czegoś doprowadzi
Zgłoś do moderacji
Przypadków kiedy niemiec da auto bez wypisania umowy jest NIEWIELE a już in’blanco to wogóle sporadycznie!!!
Prawda jest taka , że gdy niemiec ma WYMELDOWANE auto to po nim prawie spływa kto je kupi ( on i tak nie płaci już ubezp ani pod drogowego) ….ale w wiekszości przypadków jest tak , że auto odkupuje od niego miejscowy handlarz ( umowa k-s lub np zamiana ) od owego handlarza kupuje polski handlarz i dostaje fakturę lub umowę na siebie lub “krzaka” …więc w POmrocznej pisze nową przeważnie na ostatniego właściciela z Briefu i pali głupa. …
wszystko byłoby OK gdybyśmy żyli w NORMALNYM Kraju …ale niestety …tam w BRD właścicielem auta jest ten kto posiada tzw. Duży Brief i koniec kropka a umowy to się pisze po to jeśli chcemy aby właściciel podpisał się pod deklarowaną bezwypadk i oryg przeb. a dla sprzedającego po to aby wymeldował auto nie mając już dokumentów ,które przekazał kupującemu ….
Ciekawostka…tam jest tak , że prawie w każdej umowie jest 3 dniowy termin na przemeldowanie auta ( jeśli było zameld. ) i jeśli tego terminu kupujący nie dotrzyma to sprzedający zgłasza się z umową na Policje a ona odszukuje nowego nabywcę lub auto i ździera mu znaczki z tablic …
U nas policja jest od mandatów a urzędnicy od szukania dziury w całym …więc zdarza sie ,że w niektórych Urzędach do chwili obecnej potrafią “wołać” umowę pośrednią jeśli kupiliśmy auto od innej osoby niż od tej co figuruje jako ostatnia w dokumentach.
..paranoja i średniowiecze !!! a spróbuj wpisać na umowie K-S że kupiłeś auto w Polsce od zagraniczniaka….
Podatki podatki jeszcze raz…chory Kraj chore prawa.
Zgłoś do moderacji
Skomentuj wpis